Wędzona słonina w pełnej krasie

Dziś będzie bez przepisu, dziś będziemy się chwalić. Właściwie to powinien chwalić się Camilos, bo przy wyrobie słoniny to ja raczej wyłącznie asystuję. Taki mały czeladnik ze mnie - przynieś, podaj, pozamiataj. I oczywiście towarzystwo do wędzenia, coby się nie nudziło i nie trza było się rozgrzewać do lustra.


Przepis Camilos publikował już jakiś czas temu  - o tu. Brakowało jednak zdjęć gotowego wyrobu - teraz sesja się udała i możemy pokazać uwędzoną już słoninę. I to nie byle jaką, bo nie dość, że w trzech odsłonach, to niemalże po trzech miesiącach dojrzewania w piwnicy. 


I przyznaję, że choć nie przepadam za takimi tłuściznami - oczywiście poza ciepłą, ledwo co wyjętą z wędzarnika, to przyznać muszę, że taka dojrzała nie dość, ze rozpływa się w ustach to jeszcze eksploduje w smakiem. Fakt, że nie jest to typowa wędlina sprawia, że można się nią cieszyć dłużej - u nas czasami wisi pół roku zanim cała zostanie skonsumowana. I jak podkreśla smak potraw... 

Komentarze

Popularne posty